„Mała księżniczka” to klasyka literatury dziecięcej. Wcześniej sięgnąłem po audiobook „Tajemniczy ogród” tej samej autorki, teraz przyszedł czas na papierową wersję innego jej dzieła. Forma w tym przypadku miała o tyle znaczenie, że o wiele lepiej udało mi się „wczuć” w opisywaną historię. A ta była niezwykle poruszająca. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio płakałem podczas lektury. Tym razem przez około 1/3 książki miałem łzy w oczach, choć przy niektórych fragmentach jest to dość delikatne określenie. Książka jest napisana dość prosto, jednak mocno porusza wyobraźnię i powoduje, że w łatwy sposób wczuwamy się w losy głównej bohaterki i odczuwamy jej emocje, w tym samotność – przynajmniej tak było w moim przypadku. W zasadzie bez zastanowienia wystawiłem jej najwyższą ocenę. Jest to w swoim gatunku arcydzieło i naprawdę warto po nie sięgnąć, nawet nie będąc już dzieckiem.
Przyjemności z czytania nie zepsuło nawet nie do końca udane wydanie. Wybrałem egzemplarz, który wydała Oficyna Wydawnicza RYTM. Plusem jest twarda okładka, ale niestety w treści znalazło się – co prawda tylko kilka – dość rażących błędów.
Moja ocena: 10
Lubimyczytac.pl: 7,6
Już po lekturze sięgnąłem po filmową wersję „Małej księżniczki” z 1995 roku, która jakiś czas temu pojawiła się na Netflixie. Zdecydowanie polecam sięgnąć po tę pozycję już po przeczytaniu książki. Nie jest to wierna adaptacja, wiele wątków zostało zmienione, skrócone, albo pominięte. Do tego film jest zrobiony w zdecydowanie mniej przygnębiającej formie, jako bardziej lekkie kino familijne, chociaż znalazł się tam jeden dość wzruszający moment.
Gdzie obejrzeć:
https://www.netflix.com/title/705734