Piąty i na razie ostatni tom cyklu – „Każde martwe marzenie. Opowieści z meekhańskiego pogranicza” za mną. Po najsłabszym tomie „Pamięć wszystkich słów” miałem obawy, czy Robert Wegner powróci do opisywania świata, jaki wciągnął mnie w tomie „Niebo ze stali”. Miałem wrażenie, że forma autora spada, a on sam próbuje niepotrzebnie udziwniać całą fabułę. Na szczęście tym razem ponownie mamy wielkie bitwy, intrygi, planowania, a także obserwujemy przygody czaardanu Genno Laskolnyka, który jest jednym z moich ulubionych wątków.
„Każde martwe marzenie” trzyma poziom trzech pierwszych tomów, dzięki czemu mogę przychylić się do głosów uznających „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” za jeden z najlepszych polskich cyklów fantasy. Są tu rzeczy, do których można się przyczepić, jak nieco nudniejsze fragmenty czy kilka błędów korektorskich, które mocno rzuciły mi się w oczy, jednak jako całość książka się broni.