Przed ubiegłorocznych wyjazdem w Tatry oraz tegorocznym, w maju, w Bieszczady, rozważałem zakup kijków trekkingowych, ale uznałem je wtedy za zbędny wydatek. A na co to komu, a komu to potrzebne… Chociaż czytałem wiele pochlebnych opinii, to jednak stwierdziłem, że równie dobrze można chodzić bez nich.
Na początku sierpnia tego roku, przygotowując się do kolejnej wyprawy w Tatry, postanowiłem w końcu zakupić kije, mając na uwadze to, że nie musiałem już kompletować innego sprzętu, a jeśli chociaż trochę pomogą w chodzeniu po górach, to przecież przydadzą mi się jeszcze nie raz.
Po długich rozważaniach zakupiłem kijki z Decathlona MH500. Niecałe 60 zł za jeden kijek wydawało mi się dość wygórowaną kwotą i rozważałem tańszą opcję (A200 za 39,99 zł za kijek). Zdecydowałem się jednak na ten model:
https://www.decathlon.pl/1-kijek-mh500-id_8492573.html
Po sprawdzeniu w terenie stwierdzam, że był to dobry wybór. O zakupie ich zdecydowała wygodniejsza i zrobiona z lepszego materiału rączka oraz uchwyty. Zaletą, która wyszła w trakcie, jest też szybki system składania. Dolna część ze środkową połączona jest blokadą push-pin, z której korzystałem często w momencie, gdy podpieranie się kijkami nie było konieczne, a przytraczanie do plecaka nie miało sensu, bo wiedziałem, że za jakiś czas znów je wyciągnę. W ten sposób szybko skracałem ich długość, żeby wygodniej nieść w ręku. Druga blokada zewnętrzna w rodzaju szybkozłączki jest bardzo wygodna, a jej zalety z pewnością będę mógł docenić zimą, kiedy skorzystanie z niej będzie łatwe nawet w rękawicach czy ze zmarzniętymi dłońmi.
Kijki trekkingowe – dlaczego warto z nimi chodzić?
Mając porównanie w chodzeniu po tatrzańskich szlakach z kijkami i bez, stwierdzam że będą mi już towarzyszyły na każdym wyjeździe. Kijków używałem przy podchodzeniu, jak i na zejściach. W obu przypadkach zauważalnie mniej się męczyłem, w zasadzie ani razu nie odczułem, że tracę siłę w nogach. Do tego chyba przez cały wyjazd nie czułem bólu w kolanach, a wcześniej się to zdarzało. Z mniej istotnych, ale również zalet, to kijki pomogły mi „przedzierać się” na podejściu na Ornak z Iwanickiej Przełęczy, gdzie przez pewien fragment szlaku mamy dość wąską ścieżkę z rosnącymi po obu stronach roślinami.
Jako dawny sceptyk, aktualnie jeżeli ktoś mnie zapyta, czy warto korzystać z kijów trekkingowych, bez wahania odpowiem – warto. A jeżeli ktoś planuje kupić kijki, które nie będą miały służyć tylko na jeden wyjazd, to od razu zachęcałbym do tego, aby od razu dołożyć trochę i kupić model, który będzie miał dobry system składania, wygodną rączkę i paski (na podejściach w zasadzie prawie cały ciężar opierałem na nich). Dodatkowo warto od razu kupić miękkie końcówki, o ile mamy w zamiarze chodzić po skalistym terenie.