Pierwsza przeczytana w tym roku książka to klasyka literatury młodzieżowej – „Ania z Zielonego Wzgórza„. To lektury przymierzałem się od dawna, ale problemem było to, że nie mam tego tytułu w swojej kolekcji, a w sklepach nie mogłem znaleźć wydania w odpowiednim tłumaczeniu.
I to właśnie był największy problem – jakie tłumaczenie „Ani z Zielonego Wzgórza” wybrać? Po przeszukaniu wątków na różnych forach uznałem, że warto sięgnąć po jedno z trzech:
- Rozalii Bernsteinowej – jako najbardziej znane polskim czytelnikom. Krytykowane jest jednak ze względu na zbędną infantylizację, zdrobnienia i przekłamania, a do tego to z jej „winy” mamy w tytule wzgórze, a nie szczyt budynku („Anne of Green Gables”).
- Pawła Beręsewicza – oceniane jako wierne oryginałowi, bez niepotrzebnych skrótów, pełne barwnych i bogatych opisów miejsc, życia codziennego
- Agnieszki Kuc – podobnie jak tłumaczenie Pawła Beręsewicza, zbiera najbardziej przychylne recenzje i również większość nazw pozostawiła niezmienione.
Ostatecznie zdecydowałem się szukać wydania w tłumaczeniu Agnieszki Kuc, które ukazało się nakładem Wydawnictwa Literackiego. Niestety na stronie wydawnictwa tytuł ten nie jest już dostępny w tradycyjnej wersji, a nie mogłem też znaleźć go nigdzie w sklepach i na Allegro. Z pomocą przyszła jednak siostrzenica, u której na półce znalazłem to wydanie, będące częścią „Kolekcji z Zielonego Wzgórza”.
W ramach tej kolekcji zostały wydane nie tylko książki z cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza, ale również inne książki Lucy Maud Montgomery. I wyjątkowo szczęśliwym zbiegiem okoliczności Carrefour w gdańskiej Galerii Morena, do którego czasem przychodzę po zakupy, od jakiegoś czasu posiada sporo tytułów tej kolekcji. Jeszcze nie wiem, czy wszystkie – na razie udało mi się zakupić tomy 2, 3, 4 i 6 z cyklu o Ani. Na kolejne będę jeszcze polował, ale póki co na szczęście nie widać, aby książki szybko ubywały ze stoiska – szczególnie, że każdy tytuł kosztuje tylko 6,99 zł.
Przechodząc do krótkiej recenzji samej książki „Ania z Zielonego Wzgórza” – to zdecydowanie lektura dla młodszych czytelniczek, ale nawet facet w moim wieku może odnieść przyjemność z zaczytania się w historii rudowłosej Ani. Książka stanowi wspaniały powrót do czasów dzieciństwa i dorastania, i wspaniale oddaje najlepsze wyobrażenia o życiu w małej wiosce. Do tego pokazuje, że bogata wyobraźnia może bardzo pomagać w codziennym życiu (ale też być przyczyną nie zawsze przyjemnych zdarzeń).